Około dwóch tygodni później zadzwonili do mnie z informacją, że znaleźli mojego brata, który zgodził się pomóc i zabrać mnie do siebie. Nie spodobało mi się to, ale nie miałam wyjścia.
-Teraz jestem tu i zaczynam nowe życie. Mam nadzieje bez żadnych problemów. -pomyślałam w tym samym momencie gdy przede mną niezgrabnie zaparkowało czarne Audi A7. Zauważyłam, że kierowca przez moment mi się przyglądał po czym wymienił kilka zdań z facetem siedzącym obok, który jak widać nie był zadowolony z tego co właśnie usłyszał. Po chwili drzwi od strony kierowcy i pasażera otworzyły się. Nie wiem dlaczego ale byłam pewna, że ten wysoki blondyn z dwudniowy zarostem w czarnych okularach przeciwsłoneczne to mój brat. Nie myliłam się.
-Ben, zabierz jej rzeczy do bagażnika.-facet kiwnął niedostrzegalnie głową. Nawet się nie witając zabrał mój bagaż i wrzucił do samochodu. Mamroczac coś pod nosem usiadł z tyłu.
-Jak minął ci lot?-Patric podszedł bliżej, dokładniej mi się przyglądając. Wyglądało to tak jak by chciał przejrzeć mnie na wylot. Zajrzeć w moją przyszłość i dowiedzieć się tego czego nie wiedział.
-Było okey.-przez chwile patrzyliśmy się na siebie czekając na krok drugiego.
-Dziesięć lat. Dziesięć całych popieprzonych lat.-szepnął przyciągając mnie do siebie. Nie chciałam ulec, chciałam być twarda jednak za bardzo za nim tęskniłam i po prostu musiałam.
-Kocham cię i tak się cieszę, że w końcu tu jesteś.
-Ja też, uwierz. -szepnęłam. Nie chcąc bardziej rozczulać tej sytuacji, dodałam:
-Możemy już jechać? Jestem zmęczona i głodna jak cholera.
-Pewnie. Za dwadzieścia minut będziemy w domu.- Patric pociągnął mnie za bluzkę w strone Audi. Dopiero gdy zapiełam pas siadając na poprzednim miejscu Bena, blondyn usiadł za kółkiem jak by bojąc się, że ucieknę.
***
Tak jak mówił Patric, dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Dom przypominał bardziej jedną z mniejszych Villi niż domek jednorodzinny.
-Skąd wziąłeś na to "coś" tyle kasy?-zapytałam naprawdę pod wrażeniem.
-Biznesy kochanie, biznesy. Mam nadzieję , że pokój ci się spodoba.
-Co jeszcze będziesz dla mnie miał? Porsche, Jacht czy własny domek kempingowy?-zadarłam głowę, żeby spojrzeć w niebo. Było coraz bardziej zachmurzone a na samą myśl o ulewie, wichurze i burzy robiło mi się niedobrze.
-Idź się zapoznać z domem a ja w tym momencie przygotuje coś do jedzenia.
-Ty gotujesz? Od kiedy?-zrobiłam skwaszoną minę na samą myśl o kleistej, zielonej brei w misce którą może postawić przede mną.
-Trening czyni mistrza.-chłopak pomachał mi i zniknął gdzieś w domu.
-No tak i znowu sama.
-Nie przejmuj się...-obok mnie stanął facet który wcześniej wydawał się być bardzo nie uprzejmie. W prawym ręku trzymał mój bagaż. Z bliska wydawał się o wiele młodszy i mogę przyznać, że był nawet przystojny.
-Czym mam się nie przejmować?
-Nim. Zapamiętaj, nie ważne co powie albo zrobi, zawsze będzie cie kochał. Dużo mówi ale nie gryzie jest po prostu troche zagubiony.-patrzyłam na niego nie za bardzo wiedząc o czym mówi. Co miał na myśli mówiąc: nie ważne co zrobi albo powie, zawsze będzie cie kochał?
______________________________
Część. Wiem, że na rozdział pierwszy musieliscie długo czekać. Powiem w prost: tu tak właśnie będzie to wyglądało. Raz rozdzialy będą pojawiać się regularnie a raz po 2-3 miesiacach. Mam chociaż wielką nadzieje zrób was to nie zrazi. Cieszę się że moge zacząć kolejne "zadziwiajace" opowiadanie i do napisania :*
______________________________
Część. Wiem, że na rozdział pierwszy musieliscie długo czekać. Powiem w prost: tu tak właśnie będzie to wyglądało. Raz rozdzialy będą pojawiać się regularnie a raz po 2-3 miesiacach. Mam chociaż wielką nadzieje zrób was to nie zrazi. Cieszę się że moge zacząć kolejne "zadziwiajace" opowiadanie i do napisania :*